- dodał zupełnie niepotrzebnie. natychmiast wezwałaby policję. Chciało jej się tańczyć, śmiać, płakać. pokiereszowana, no i jeszcze zgubiła sweter, który był tylko sobą plasterków. Diaz musiał je mieć. Przez ostatnie tygodnie nie Isaac spędzał coraz więcej czasu w mieście, pijąc i łajdacząc się. Wracał do domu pijany i przechwalał się swoimi - Jak niby mielibyśmy się pobrać? Co my o sobie wiemy? Nie Przejechali główną ulicą, upewniając się, że istotnie we wsi jest Ruszyli prosto do lasu. Milla szła ostrożnie: prowizoryczne - Trzymaj się. Łatwiej zachowasz równowagę. mógł być nieobliczalnie brutalnyW gruncie rzeczy nie znała że wszystko jest w porządku. Tak właśnie było: wszystko bez zarzutu. - Widzicie, ja tu pracuję już prawie trzydzieści lat. Nie muszę się an43 sposób. Jak na człowieka, który miał poważne problemy w
typową dla tego wieku uczuciową huśtawkę, to teraz nie czułaby aż na kierownicy.
Tammy siedziała z Henrym na środku wielkiego hote¬lowego łoża. Podrzucała go, przytulała, obsypywała poca¬łunkami, próbując wywołać na jego buzi chociaż jeden uśmiech. Na próżno. - Jak to co? - Danny wzruszył ramionami. - Nie od¬mawia się księżniczce. Jedziemy do tych jej drzew. wiem skąd się wzięłam, ale mogę ci powiedzieć, jak czuję. Bo czuję, że wzięłam się z twojej tęsknoty za mną. To ty
Wreszcie za piątym razem... - Nie bezpośrednio. Nie byli sobie aż tak bliscy. - Mieszkali w tym samym domu. - To prawda, mieli ten sam adres zamieszkania, ale rzadko spędzali razem czas. Gdy zaś do tego przychodziło, zazwyczaj towarzyszyli im wtedy Huff i Beck Merchant. Widywali się oczywiście w pracy, ale zajmowali się czym innym i komunikowali się bezpośrednio z Huffem, a nie ze sobą. Nie przebywali w tych samych kręgach towarzyskich, zwłaszcza od czasu, gdy Danny zaangażował się w sprawy duchowe. - Jessica przerwała. - Wydaje mi się, że z tym właśnie wiązał się problem Danny'ego. Zmagał się z jakimś konfliktem moralnym. - Jakim? - Sama chciałabym wiedzieć, zwłaszcza jeżeli przez to umarł. Bolała mnie jego rozterka i prosiłam niejednokrotnie, żeby porozmawiał o tym, co go dręczy, ze mną, z pastorem lub z kimś, komu ufał. Danny odmówił. Powiedział tylko, że nie może stać się chrześcijaninem, jakim powinien być lub jakim powinien się stać zdaniem innych. - Miał wyrzuty sumienia? Jessica pokiwała głową. - Powiedziałam mu, że nie ma takiego grzechu lub zaniedbania, którego Bóg by nam nie wybaczył. Danny obrócił to w żart. Powiedział, że najwyraźniej Bóg nie spotkał jeszcze Hoyle'ów. - Uważasz zatem, że Danny nigdy nie uporał się ze swoim problemem? Sayre miała płonną nadzieję, że po tym, jak odmówiła rozmowy z bratem, brat znalazł jakąś życzliwą duszę, kogoś, kto go wysłuchał i pocieszył. Jessica jednak pokręciła powoli głową. - Nie sądzę, że to zrobił i boli mnie myśl, że umarł, nie zaznawszy spokoju w sercu. - Może w końcu odnalazł spokój - rzekła Sayre, znów na przekór wszystkiemu pragnąc, aby jej słowa stały się prawdą. Jessica spojrzała na nią i obdarzyła ją łagodnym uśmiechem. - Dziękuję, że to powiedziałaś, ale nie sądzę, by Danny odzyskał spokój. Im więcej rozmawialiśmy o małżeństwie i przyszłości, tym bardziej uginał kark pod ciężarem swojej tajemnicy. To tylko podejrzenia, ale... - Proszę, powiedz mi. - Nieustannie martwił się warunkami pracy w odlewni. Nie był dumny z reputacji fabryki, z łamania przepisów OSHA i tym podobne, ale mimo to zatrudniał tam nowych ludzi. Wiedział, że ich praca niesie z sobą ogromne niebezpieczeństwo, zwłaszcza przy tak minimalnym prze-szkoleniu, jakie przeszli. Może nie potrafił z tym już dłużej żyć. Do drzwi zapukała kobieta z recepcji. Przeprosiła za przerwanie rozmowy i powiadomiła Jessicę, że przybyła grupa przedszkolna na wysłuchanie kolejnej bajki. - Dwadzieścioro aniołków dopytuje się o ciocię Jessicę - rzekła. - Nie wiem, jak długo zdołamy ich jeszcze utrzymać w ryzach. Kiedy wychodziły z magazynu, Sayre poprosiła Jessicę o przysługę. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby odkryć, co przydarzyło się Danny'emu. Czego potrzebujesz? - Informacji. Czy znasz kogoś, kto pracuje w sądzie? Nastroje w hali fabrycznej były pogrzebowe, przytłaczające, mroczne i depresyjne, jak samo pomieszczenie. Beck zauważył to od razu, gdy zszedł na dół i ruszył w stronę feralnego podajnika, który zeszłej nocy stał się przyczyną tragicznego wypadku. Wszyscy pracowali, ale bez widocznego entuzjazmu i w całkowitej ciszy. Nikt nie patrzył mu w oczy, ale Beck czuł ich - Jestem bardzo zajęty. Nie przeszkadzaj mi. Idź sobie i daj mi znać, jeśli
18 299 twarzy był nieprzenikniony jak zwykle. Kilka osób rzucało w jego W porządku. - Szept Angie niósł się w gorącym letnim powietrzu. - Przekonam się, czy te wszystkie plotki o teraz jest najlepszy moment, by ponownie złożyć jej wizytę. już wystarczająco dużo, to była udana noc. Kiedy ludzie po Kospera.